poniedziałek, 14 września 2015

Ram pam pam, ogłoszenie!

Witajcie kochani.
Zaczęłam pisać i... nie potrafię. Naprawdę, teraz wątek z Veilleurson jest dla mnie taki idiotyczny, że ah, nie mam siły na to xD
Dlatego postanowiłam wprowadzić zmiany.
Po pierwsze: będę pisać tak jakby... od nowa. O tak kochani, od nowa, wszystko będzie się dziać od nowa <3
Całkowicie zmienię fabułę. Obiecuję, że będzie bardziej krwawo i dramatycznie. Że się wiele razy pogubicie i popełnię mnóstwo błędów.
Zmienię nazwę bloga.
Być może szablon.
Zmieni się wszystko.
Wiem, że niektórzy mogą być na mnie źli, bo albo ich wciągnęło i nie chcą takiego czegoś, ale jedyne co mogę powiedzieć, to to, że trudno. Kocham tego bloga i wiem, że z kontynuacją mogę zrobić milion rzeczy. Chcę to zrobić jak najlepiej.
Wasza Nevanlyn <3

Ps. Adres się nie zmieni! :)
Ps 2. Nie będę usuwać dawnych rozdziałów itd. więc można do nich powrócić (tak, do tego okropnego stylu)

czwartek, 4 czerwca 2015

Ogłoszenie parafialne

Witajcie.
Od ostatniej notki minęły 3 miesiące, a od ostatniego prawdziwego rozdziału - ponad 6. W ciągu tych paru miesięcy w mojej głowie zrodziło się milion pomysłów na nowe opowiadania, a o tym blogu zwyczajnie zapomniałam. Mimo tego coś powstrzymywało mnie od kliknięcia "usuń tego bloga." Co mnie powstrzymywało? Nie wiem. Może to, że zostawiłam dość długą, niedokończoną historię? A może dlatego, że ciągle przybywa wyświetleń? Blog ma już ponad 4 tys. wyświetleń, mimo, że jest nieaktywny. I wiem, że mimo tego ktoś tam jest, kto go czyta.
Chcę wam przez to powiedzieć, że będę kontynuować pisanie tego bloga. Co prawda poplątałam się w tym wszystkim i przez najbliższe rozdziały postaram się wrócić do fabuły. Wymyśliłam jakieś niepotrzebne Veilleurson, sama nie wiem czemu... może po prostu wzorowałam się na instytutach z DA? A Amber, Barton i Gustaw, wiek XIX? Może po prostu chciałam nadać klimatu bardziej w stylu Pamiętniki Wampirów?
Przez te półtora roku bardzo się zmieniłam. Wystarczy spojrzeć na pierwsze rozdziały "Znów w Lyrianie" a ostatnie "Działaj lub giń.", a teraz jeszcze lepiej piszę, bo się nauczyłam. Nie chcę zostawiać tej historii niedokończonej - bez względu na to, jak bardzo jest pogmatwana.
Nie obiecuję, że rozdziały będą się dodawać regularnie i zawsze będą długie. Nie wiem, czy ten pomysł wypali, ale jeżeli ktoś tu jeszcze jest to niech wie, że może wypatrywać nowych postów.

Pozdrawiam, do nowego rozdziału :)

piątek, 6 marca 2015

Działaj lub giń. Rozdział 14

Podczas gdy pociąg tankował, pasażerowie mogli wyjść na półgodzinną przerwę. Jason postanowił zostać i przypilnować rzeczy, a ja, Logan i ten facet o imieniu Barton wyszliśmy na zewnątrz.
-Kim ty do cholery jesteś? - warknął Logan po wyskoczeniu z pociągu.
Chociaż Logan, moim zdaniem zanadto się przejął, sama się obawiałam tego mężczyzny.
-Mówiłem już - odparł Barton Woodruff patrząc na Logana z góry.
-Nie chodzi mi o twoje imię. Podobno jesteś martwy - Logan zmrużył oczy.
-Oszukałem Augustusa - Barton uśmiechnął się lekko.
-Zna pan Anthony'ego? - spytałam. - To znaczy Gusa?
-Ileż on ma imion? - mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem - tak, znałem. Nawet bardzo dobrze. Był moim przyjacielem. Sługą Maldora. Kochankiem mojej żony. Biologicznym bratem. Wiele można o, nim mówić.
-Bratem?! - wykrzyknęłam.
-Niestety.
-O Boże, ...Zanim Gus mnie dźgnął, mówił coś o Amber i jej mężu. Pan był jej mężem? Nie mówił o panu jak o swoim bracie tylko jak o obcej osobie...
Pokiwał głową i lekko ją przekrzywił.
-Co pan tu robi? - zmarszczyłam brwi. - I, o co chodzi Loganowi?
-Ekhem, ja tu jestem - przypomniał Logan a ja spojrzałam na niego śmiertelnym wzrokiem.
-Długo was obserwowałem. Od Richmond. Od tamtego domu, gdzie znaleźliście martwe małżeństwo. Wiem o twoich snach, Rachel. Wiem, że rozmawiasz w nich z Amber. A co do ciebie - popatrzył na Logana - Gus mnie nie zabił. A przynajmniej myślał, że mnie zabił. Pracowałem dla Veilleurson, tak jak Amber. Wtedy działało dobrze, chcieli zniszczyć Maldora. Kiedy znalazła sposób na zabicie go, powiedziała o tym Gusowi, nie mnie. A on ją zabił. Wtedy wziąłem jej naszyjnik, w którym zgromadziła swoją moc i schowałem go w domu w Chicago. Miałem podobny naszyjnik - i dałem go Augustusowi, myślącemu, że to oryginalny naszyjnik. Nie wiem, czy odkryli już, że to oszustwo. Przez kilka lat żyłem w Lyrianie, a tutaj wróciłem w 2006 roku, więc, gdybym nigdy się nie przeniósł, umarłbym dawno ze starości. Odpowiadając na twoje pytanie, Rachel, przybyłem, aby wam pomóc.
Zacisnęłam wargi i spuściłam wzrok. Kimkolwiek był, chyba mogłam mu zaufać.
-Dobrze - powiedziałam - chyba przyda nam się ktoś, kto wie co mamy robić.
Logan spojrzał na mnie z niedowierzaniem i gniewem. Nie zerkając za siebie, pewnym krokiem wskoczyłam z powrotem do pociągu zostawiając moich towarzyszy samych. Miałam dość niepewnych dni.
W pociągu zerkałam na śpiącego Jasona. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam jego podkrążonych oczu, obgryzionych paznokci i jego napiętej sylwetki?
- Veilleurson musi poczekać. - Powiedziałam, kiedy się obudził. - Zmieniamy kurs na Chicago, w Washinghtonie się przesiadamy i jedziemy na zachód.
- Super - ziewnął. - Jest coś do jedzenia?
Logan rzucił mu batonika musli. Jason nie narzekał.

AVE MARIA! AVE COŚ TAM!
oto dzień, w którym dodałam rozdział. Następny za rok. Albo za dwa tygodnie. Zobaczy sie :p                                              
Tymczasem zapraszam tu!
http://historie-pisza-zwyciezcy.blogspot.com
Oraz
http://and-if-you-can-survive.blogspot.com - tutaj post pojawi się wkrótce.

Wiem, że rozdział krótki, jednakże nie mam pomysłu, co dalej. Kolejny będzie dłuższy, a przynajmniej się postaram. Si ja!

czwartek, 1 stycznia 2015

Blog zostaje zawieszony

Blog zostaje zawieszony. Powód: brak pomysłów.
Nie zostanie usunięty, jednak nie będę dodawać postów. Może kiedyś będę kontynuować :)
Zapraszam na moje inne blogi, które możecie znaleźć po kliknięciu w mój profil.

Pozdrawiam, i dziękuję za czytanie :)

Nevanlyn.

środa, 10 grudnia 2014

Działaj lub giń. Rozdział 13 cz.2

                                                                           *Rachel*

Mówiłam kiedyś, że kocham kawiarnię Starbucksa? Dawniej, przed wypadkiem moich rodziców często przychodziłam do najbliższej i siedziałam tam z przyjaciółką. Więc, kiedy weszliśmy do pomieszczenia, pachniało nie tylko kawą ale i domem.
No właśnie, przyjaciółka. Byłam taka samolubna, że nawet nie pomyślałam co z Mary. A przyjaźniłyśmy się naprawdę długo. Gdyby to ona zniknęła, chciałabym pomóc w poszukiwaniach. Czy ona zrobiła to samo? Pewnie tak. Może nadarzy się okazja, aby ją odwiedzić. 
Teraz jechaliśmy pociągiem. Trasa prowadziła z Richmond. Później mieliśmy wysiąść w Waszyngtonie, i stamtąd lecieć samolotem do Nowego Jorku. 
Pociąg na szczęście był nowoczesny i mieliśmy własny przedział. Jechaliśmy dopiero niecałą godzinę, a ja już zaczęłam się nudzić. Zapytałam więc Logana:
-Jak wygląda szkolenie w Veilleurson?
Napił się wody z butelki i odwrócił się do mnie.
-Treningi, treningi, trochę wykładów i treningi. Polegają na bieganiu aż zemdlejesz i na rzucaniu sztyletami aż obetrzesz sobie rękę do krwi. Trochę sztuki walki wręcz, czyli bijesz się do nieprzytomności. Wykłady są ogólnie o Veilleurson, edomickim i o różnych Poza. - Uśmiechnął się złośliwie. - Już wiesz, czemu nie chciałem, abyś dołączała? 
Milczałam. Milczałam, co go jedynie bardziej zdenerwowało. Zacisnął usta, wstał i mruknął:
-Zaraz wracam.
Jason spojrzał na mnie bezradnie. Kilka godzin później zaczął mnie dopadać sen. Zasnęłam oparta o ramię Jasona.

Znowu ten sam dom, co śnił mi się kilka dni temu. Amber Woodruff stała przede mną z posępną miną. Ręce zaczęły mi drżeć.
-Powinniście udać się najpierw do Chicago, nie do Nowego Jorku - mruknęła - błąd. Wielki błąd. Słudzy Maldora są w drodze do Illinois. Nie zdążycie, jeśli nie udacie się do Chicago.
-Sami? Sługi Maldora są bardzo wyszkolone. - Odparłam i spojrzałam w jej czarne oczy.
-Nie będę długo mogła utrzymywać naszyjnika w tajemnicy. W Veilleurson aż roi się od zdrajców. Ci, którzy będą chcieli wam pomóc, mogą się okazać zdrajcami. - Jej głos brzmiał jak krzyk.
-Logan powiedział, że ma zaufanych ludzi - starałam się zachować spokój.
-Zastanów się, czy warto mu ufać. Podczas twojej wędrówki, kiedy byłaś młodsza też napotkałaś zdrajców. A byli to ci, których kochałaś. Miłość nas niszczy, Rachel. Wiem to z doświadczenia. Miłość to największy błąd w życiu tych, którzy chcą walczyć do końca. Ukochane osoby wpływają na nasze wybory i czyny. Dlatego Maldor jest zawsze dwa kroki przed nami. Nie pozwól, by cię to zniszczyło. 
-Ktoś cię zdradził, prawda? - zapytałam podchodząc bliżej.
-Przez tą osobę, zdradziłam mojego męża, którego naprawdę kochałam. Ta osoba powstrzymała mnie przed unicestwieniem Maldora. 
-To był Gustaw? To był Gustaw, prawda?
Kobieta-widmo milczała.
-Pospiesz się, Rachel - szepnęła. 

Kiedy znów się obudziłam, był środek nocy. Przetarłam oczy. "Miłość nas niszczy, Rachel. Wiem to z doświadczenia. Miłość to największy błąd w życiu tych, którzy chcą walczyć do końca." Co miała na myśli? Że mam nikogo nie kochać? 
Podniosłam się do pionu. Po mojej prawej drzemał Jason a przeciwko Logan. A koło niego siedziała jakaś sylwetka. Zakryłam usta, żeby nie pisnąć. 
-K-kim ty jesteś? - zapytałam szeptem.
Nieznajomy uniósł wzrok z nad jakiegoś dziennika. Miał szare oczy i ciemne, kręcone włosy. Uśmiechnął się drapieżnie i odłożył dziennik. Przekrzywił lekko głowę w prawo.
-Nie przedstawisz się? - zapytał.
-Czekam na pana. - Mruknęłam.
-Dobrze - oznajmił - miło mi cię poznać, Rachel. Nazywam się Barton Woodruff. Kojarzysz? 

_______________________________________________________________________
Oto druga część rozdziału. Wiem, krótka itp., ale wkrótce napiszę dłuuuuuuuugiego posta (czyt. dodatkowy rozdział) o historii Amber Woodruff. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Działaj lub giń. Rozdział 13 cz.1

-Temperatura ochłodzi się, na północy pojawią się pierwsze opady śniegu, we wschodnim stanie Montana mieszkańców czeka gołoledź...  
Po raz kolejny zmieniłam stację. 
-Rząd zdaniem radnych schodzi na złą drogę... 
Uderzyłam ręką w radio wyłączając je. Jęknęłam:
-Dlaczego na każdej stacji radiowej muszą paplać o polityce i temperaturze? - przeczesałam ręką włosy i wyjrzałam przez okno. - Gdzie my w ogóle jesteśmy? 
-Zaraz będziemy w Richmond. - Odparł Logan i zjechał na lewy pas.
-Jakoś go tu nie widzę. - Mruknęłam.
Sięgnęłam do plastikowego pudełka wciśniętego pomiędzy fotelami. Opakowanie było porysowane i lekko zniszczone. Otwarłam je i znalazłam trzy, srebrne płyty. Ponownie odpaliłam radio samochodowe i gdy tylko chciałam włożyć płytę do napędu, Logan mnie powstrzymał.
-Poczekaj - powiedział i ze skupieniem zaczął naciskać przyciski. Odwróciłam się do Jasona, który leżał i wyraźnie się nudził. Uniosłam brwi.
-Jason, wróciłeś do domu a ty śpisz?
-Moim domem jest Lyrian - westchnął i się wyprostował - ale chciałbym zajrzeć do rodziny. Wiem, że to niemożliwe, ale jestem strasznie ciekawy.
Rozumiałam go. Chciałabym powiedzieć to samo, ale moi rodzice byli martwi. Kiedy się odwróciłam z powrotem, na radiu pisało "Veilleurson". 
-Macie własną stację radiową? - zapytałam z niedowierzaniem.
-Yhm. - Kiwnął głową.
-Ostateczną europejską siedzibą Veilleurson został Rzym. Przeniesienie z Norwegii do Włoch będzie wymagało czasu,  lecz po ostatnich wydarzeniach siedziba nie nadaje się do dalszego użytku. - Rozbrzmiał po całym samochodzie aksamitny głos jakiejś kobiety. 
-Co się stało? - zapytałam.
-Zalało - roześmiał się - ta organizacja spada na psy.
Uniosłam z niedowierzaniem brwi.

                                                                            ***
W tym samym czasie, Nowy Jork, siedziba Amerykańskiego Veilleurson.

                                        *Przywódca Rady Zachodu Veilleurson, Henrick Grendale*

Po raz kolejny tego dnia obejrzałem się za ramię. Ciągle czułem, że ktoś mnie śledzi i obserwuje. Niestety, byłem już stary, na tyle stary, że zmysły mąciły człowiekowi w głowie. Mruknąłem coś pod nosem i wspiąłem się po kamiennych schodach.
Jak się okazało Augustus - czy jak mówili inni - Gus, czekał na mnie w moim gabinecie. Siedział z założonymi rękami i wbijał we mnie wzrok.
-Witaj, Henricku - powiedział ze zmrużonymi oczami.
-Chciałeś ze mną porozmawiać - powiedziałem i usiadłem w swoim fotelu - o czym?
-Wiesz, czasami, kiedy dobro nie istnieje, trzeba wybrać mniejsze zło. - Westchnął Gus.
-To chyba popełniłeś błąd, wybierając większe zło - odparłem oschle.
Nie ufałem temu człowiekowi. Był zły do szpiku kości.
-I właśnie o to chodzi - uśmiechnął się szatańsko - nie ma większego i mniejszego zła. Jest po prostu zło.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Obojętnie, którą stronę ludzie wybiorą, umrą.
-Od kiedy ciebie i Maldora interesuje życie ludzi? Ludzie na wojnie zawsze umierali - zmrużyłem oczy.
-Nie musimy toczyć wojny - uśmiechnął się.
-Przestań mieszać mi w głowie. O co ci chodzi?
-Maldor chce pokoju, a nie wojny. Zarządza rokowań.
-I co? - wstałem od biurka zirytowany - myślisz, że nikt nie zrozumie, że to pułapka?
-To będą pokojowe rokowania - zachował spokój.
-Nie. Nie będą. Na miłość boską, nikt nie będzie tutaj ufał Maldorowi. Ten człowiek tylko chce namieszać w systemie. Ba, już namieszał. Przez niego nasza organizacja trwająca od trzystu lat została podzielona.
-Doskonale wiesz, która strona odniesie sukces sprzymierzając się z Maldorem.
Uderzyłem otwartą dłonią w drewno.
-Dość! - tego było za wiele. - Nie jestem głupcem, i Galloran także nim nie jest.
_________________________________________________________
Ponieważ ostatnio miałam niewiele czasu, rozdział został podzielony na dwie części :)


poniedziałek, 24 listopada 2014

Ważna informacja!

Musiałam to w końcu napisać ale... jeśli czytacie, komentujcie. To dla mnie bardzo ważne - wtedy wiem, że ktoś naprawdę to czyta a nie tylko wchodzi i zalicza mi jako wyświetlenie.
21 listopada blog miał ponad 50 wyświetleń. Ostatnio komentują tylko dwie osoby, czasami tylko jedna (bardzo im dziękuję, że czytają i komentują, jesteście super! ) ale na skalę wyświetleń to bardzo mało. 
 Dlatego proszę: czytasz? skomentuj. 
Dla mnie bardzo ważna jest opinia innych. Wiem, że popełniam mnóstwo błędów, może niektórym coś nie pasuje. Jestem otwarta na wszelkie propozycje odnośnie bloga. Czy to wygląd, fabuła, cokolwiek - macie pomysły, to piszcie. 
Mam nadzieję, że przypadkiem post nikogo nie uraził.

Miłego czytania.
Pozdrawiam, Nevanlyn. 

PS. Przeczytałeś/aś? Dodaj komentarz :)